Kolejny urlop i kolejna… życiówka

Kolejny urlop i kolejna… życiówka

niedziela, 17 sierpnia 2014 10:14
Drukuj

Planowanie corocznego urlopu rozpoczynam od  dwóch ważnych rzeczy, tygodniowy pobyt z rodziną nad Bałtykiem i samotna zasiadka na Łowisku w Rybowie.
Także w tym roku plan został zrealizowany w 100%. Ale po kolei. Tydzień nad morzem obfitował w potężne upały i bardzo zimne morze. Front norweski jaki nadciągnął nad nasze bałtyckie plaże, okazał się bardzo zimny i powodował,  iż mało ludzi korzystało z radości „spławikowania na falach” . Wieczorami, dzięki bezchmurnemu niebu można było robić foty.

Tydzień mijał szybko, a każdy następny dzień przybliżający zasiadkę w Rybowie powodował burzę myśli i ustalanie taktyki. Zasiadka miała rozpocząć się od poniedziałku 28 lipca, ale po telefonie do pani Violetty, po którym okazało się, że stanowisko nr 3 wolne jest już w niedzielę zasiadkę rozpocząłem dzień wcześniej.

Po przybyciu na Łowisko i rozmowie z obecnymi kolegami okazało się, że mimo potężnych upałów ryby bardzo ładnie współpracowały. Koledzy na stanowiskach 7 i 8 w ciągu tygodnia mieli około 50 brań z czego 30 ryb trafiło na maty - gratulacje. Pełen optymizmu zacząłem rozbijać swoje obozowisko. Jedyną rzeczą, która delikatnie mąciła moją wiarę to wiatr, który od tygodnia wiał w kierunku stanowisk nr 7 i 8. W zeszłym roku byłem świadkiem sytuacji, gdzie przy wietrze wiejącym przez dłuższy czas w kierunku stanowisk 1 i 2  ryby żerowały tylko na tych stanowiskach.

Postanowiłem, że rozpocznę od mocniejszego ponęcenia miejscówek i zostawię kulki na 24 godziny. Czekając na efekty. Wszystkie zestawy wylądowały pod trzcinami. Jadąc na Rybowo – powtarzałem sobie ”fajnie by było 5 dób – 5 ryb”.

Pierwsza doba minęła bez jakichkolwiek oznak żerowania karpi w moich miejscówkach. Za to koledzy ze stanowisk 7 i 8 nie mogli narzekać w ich podbieraki trafiały co jakiś czas ryby. Pierwszy karp przywitał się ze mną i moją matą w drugiej dobie zasiadki. Około godziny 24, na kulkę o smaku śliwki skusił się osobnik o wadze 8 kg.

Wtorek - krótko po wywiezieniu zestawów moje Ascony zagrały po raz drugi pełen nadziei holowałem rybę z przeświadczeniem, że w końcu ryby trafiły do „mojego stołu”. Jak się okazało była to bardzo ładna i duża płoć.

Jednak w tym dniu, mówiono tylko o jednym.


Około godziny 13 - wyciągnięto „dwudziestkę”. Szczęśliwcem okazał się kolega ze stanowiska nr 7 - Wielkie Gratulacje Radku. Piękna ryba, mam nadzieję, że zdjęcia trafią do galerii łowiska. Staje się już tradycją, że mam szczęście uczestniczyć w tych chwilach, w zeszłym roku byłem świadkiem gdzie wyłowiono 21 kg.

Środa rozpoczęła się od zmiany kierunku wiatru i pięknego brania na moich zestawach. Ryba postanowiła zrobić sobie wycieczkę w kierunku stanowiska nr 4. Także tym razem skuteczność zestawów przyniosła mi klasycznie zapiętą rybę o masie 8 kg. Po raz kolejny jako przynęta posłużyła kulka o smaku śliwki. W nocy mój błogi sen przerwał dźwięk sygnalizatorów. Mimo, iż zdobycz nie była duża ok. 3-4 kg zadowalał mnie fakt, iż  zmiana kierunku wiatru ruszyła ryby w innych sektorach łowiska.

Po rannym donęceniu zestawów postanowiłem, że do końca zasiadki nie będę zmieniał miejscówek i nie będę wyciągał zestawów z wody. Życie jednak pisze swoje opowiadanie i nie dane było mi dotrzymać postanowienia, lecz fakt który to spowodował okazał się bardzo, bardzo miły.

Około godziny 15 mój swinger zaczął powoli opadać, a po chwili potężny odjazd spowodował zaparkowanie ryby w przeciwległym pasie trzcin. Wraz z kolegą, który w tym dniu odwiedził mnie z rodziną, popłynęliśmy po moją zdobycz.

Dopływając do ryby wiedziałem, że ta jest słusznych gabarytów i nie będzie tak łatwo, potężna płetwa ogonowa co chwilę robiła wielkie wiry w wodzie, kilkakrotnie ryba z wielkim impetem i siłą odjeżdżała w ciemną toń wody powodując za każdym razem skok adrenaliny w moim organizmie to maksymalnych granic. Jedyną rzeczą, o której wtedy myślałem to fakt, aby ryba się nie wypięła. Po raz kolejny skuteczność zestawów potwierdziła, że to co robię daje efekty i trzeba się tego trzymać. Kiedy po półgodzinnej walce ryba trafiła do podbieraka wiedziałem, że dotychczasowa moja życiówka jest zagrożona. Po ważeniu okazało się, że ryba ważyła 18,8 kg i okazała się moja nowa życiówką.

A i jeszcze jedno zdjęcie. I jak taka ryba nie ma mieć mocy !!!

Po trzech godzinach miałem jeszcze jedna rybę na macie o masie 7,8 kg i na tym moja zasiadka się zakończyła. Podsumowując kolejny urlop na Rybowie na stanowisku nr 3 - kolejna życiówka – cóż chcieć więcej. I jeszcze jedno - pięć dób – 5 ryb !!!!

Pozdrawiam Różyc

Komentarze  

0 #2 GratulacjeHubert 2014-08-18 20:08
Pięknie ;-) nic tylko gratulować ;-)

pozdrawiam
Cytować
0 #1 RE: Kolejny urlop i kolejna… życiówkarobert 2014-08-17 12:14
:-) no cóż tylko pogratulować :-)
Cytować